Tasmania
Zielona Wyspa
Tasmania kojarzy się turystom głównie z groźnie wyszczerzającym kły zwierzęciem z czerwonymi końcówkami uszu, nazywanym od miejsca zamieszkania „tasmańskim”, a przez swój wygląd „diabłem”. Jeżdżą tam po to, by tą osobliwość zobaczyć.
Wyspa ta, zajmująca zaledwie jeden procent powierzchni całej Australii, oferuje tak wiele atrakcji, że nie sposób wszystkich wymienić. Potrzeba minimum 10 dni intensywnego podróżowania po niej, aby wyjechać z przekonaniem, że trzeba tu jeszcze powrócić, bo czy można zwiedzić podczas jednego pobytu 19 parków narodowych i 400 rezerwatów?
Tassie nie Aussie
Tasmania to najmniejszy stan, należący do Federacji Australii, ale przyrody i piękna krajobrazów zazdroszczą Tasmańczykom mieszkańcy najbardziej suchych stanów kontynentalnej części tego kraju. Miejscowi nie mówią o sobie Aussie lecz Tassie. Uważają, że Australia to jedno, a Tasmania – to drugie. Znający Australię, po przyjeździe na Tasmanię odnoszą wrażenie, że znaleźli się w innym państwie. Już kontrola na lotnisku w Hobart wywołuje zdumienie. Psy obwąchują bagaże w poszukiwaniu surowej, nieprzetworzonej żywności, szczególnie owoców. Miejscowi boją się, aby z kontynentu nie przywleczono jakiegoś wirusa, larw bądź pająków. Według geologów Tasmania jeszcze przed 12 tysiącami lat była częścią kontynentu australijskiego, ale poziom wody w morzu podniósł się i uzyskała ona „geograficzną niepodległość”. Zamieszkuje ją wiele niezwykłych gatunków zwierząt i ptaków, a ponadto występuje tu niesamowita flora – lasy deszczowe, paprociowe, eukaliptusowe, czy lasy sosen huon, uchodzących za najstarsze drzewa na świecie.
Szlaki górskie
Górzystą Tasmanię można przemierzyć pieszo wzdłuż i wszerz, a góry są tu stare jak świat. Najpiękniejszy i najtrudniejszy szlak, zwany Overland Track, wiedzie przez centralne rejony wyspy od jeziora Dove do jeziora St. Clair, a jego przejście zajmuje pięć dni. Szczególnie polecany jest łatwy, dobrze utrzymany szlak wokół jeziora Dove, który można pokonać w trzy godziny spokojnego spaceru.Widok na ostre szczyty górskie i spływające z nich wodospady jest spektakularny. Na tasmańskich szlakach można często spotkać kangury, a przy odrobinie szczęścia natknąć się na grubiutkiego, przypominającego nieco świnkę, wombata. Dla miłośników flory godnym polecenia jest spacer po lesie Tahune w dolinie rzeki Huon. Obok licznych szlaków naziemnych, przygotowano tutaj metalową, 600-metrową kładkę, wiodącą wśród koron drzew na wysokości 20 metrów. Spacer umożliwia bliższe poznanie ich kilkudziesięciu gatunków. W Ben Lomond zimą można pojeździć na nartach. Drugi ośrodek narciarski mieści się w Mt. Field National Park, na zachód od Hobart. Stamtąd można dojechać do Rocky Cape nad Cieśniną Bass. Skaliste wybrzeże, groty, w których zamieszkiwali niegdyś Aborygeni, lazur morza, biała latarnia morska – składają się na urok tego miejsca.
Stolica Tasmanii
Hobart, liczące ok. 300 tysięcy mieszkańców, przypomina bardziej prowincjonalne, spokojne miasto średniej wielkości niż stolicę stanu. Życie toczy się tu do godz. 18 i parę chwil potem ulice zamierają, w tym popularna Elizabeth Mall. Ożywia się jedynie przyportowa jadalnia miasta Salamanca i znajdująca się opodal Hampton Road. Salamanca słynie z sobotniego jarmarku. Można tu kupić lokalne pamiątki, owoce, biżuterię, czy postkolonialne starocie. Miejscowi malarze proponują swoje pejzaże, na których drzewa eukaliptusowe pełnią rolę „jelenia na rykowisku”. Hobart leży w cieniu wysokiej góry Mt. Wellington (1270 m n.p.m.). Widok, przy dobrej pogodzie, jest wspaniały. U podnóża widać cale rozlegle miasto, w oddali wody oceanu, a bliżej piękną rzekę Dervent, zaś na zachód – malownicze góry. Hobart zaprasza do zapoznania się z historią wyspy. Przed odkryciem Tasmanii przez Abela Tasmana, żyli tu spokojnie Aborygeni. Biali przybysze rozprawili się z nimi szybko. Wielu wymordowano, innych przepędzono.
Droga Dziedzictwa
Wyspę przecina z południa na północ najważniejsza droga kraju Heritage Highway – Autostrada Dziedzictwa. Łączy Hobart z Launceston. Można ją przejechać w ciągu trzech godzin. Drogę i solidne mosty (w tym najsłynniejszy most Tasmanii w Richmond) budowali skazańcy. Przy niej z pracy ich rąk powstawały miasteczka – Kempton, Oatlands, Ross i Campbell Town. Dzisiaj cieszą oko odnowionymi gregoriańskimi oraz wiktoriańskimi kamieniczkami i kościółkami. Launceston i przelom Cataract Na przeciwległej części Tasmanii leży bardzo urokliwe miasto Launceston. Solidne, przeważnie odnowione kamienice, nadają mu europejski charakter. Największą atrakcją w okolicy jest piękny przełom rzeki Esk, nazywany Cataract. Wysokie skały z czerwonego piaskowca ciągną się kilka kilometrów wzdłuż rzeki. W rejonie przełomu przygotowano tereny rekreacyjne z dużym, otwartym basenem pływackim i z kolejką krzesełkową do przeciwległego wąwozu. Ponoć ma ona najdłuższy rozstaw przęseł na świecie. W to otoczenie wpasowały się pawie i kangury. Launceston jest dobrym miejscem wypadu do parku narodowego Ben Lomond, gdzie można wejść na najwyższy szczyt Legges Tor (1573 m n.p.m., drugi w Australii). Z miasta można pojechać doliną winnic Tamar aż do George Town, blisko ujścia rzeki Tamar. Po drodze cieszą oczy malownicze pagórki z plantacjami winogron i sadami owocowymi. Imponujący most Batman umożliwia przejechanie na drugą stronę rzeki i kontynuowanie podróży przez historyczne miasteczko Beaconsfield, w którym ciągle wydobywa się złoto, aż do przepięknej plaży Greens Beach. Kompozycja żółtego piasku, ciemno-zielonej wody morskiej i niebieskiego nieba robią niesamowite wrażenie.
Wielki Gułag
Na Tasmanii ślady okrutnej historii widać na każdym kroku. Wyspę traktowano jako olbrzymi obóz karny, niezwykle ciężki. W XIX wieku zwożono tu z wysp brytyjskich skazańców. Za drobną kradzież, na przykład jabłka ze straganu w Londynie, można było dostać siedem lat więzienia na Tasmanii. Skazańców traktowano z wyjątkową brutalnością. To oni karczowali tysiące hektarów lasów, budowali statki, drogi, mosty i całe miasta. Wielu mieszkańców obecnej Tasmanii to potomkowie tych, którzy przetrwali. W Port Arthur i na wyspie Sarah turystom pokazuje się mikroskopijne cele, gdzie najbardziej niesubordynowanych więźniów przetrzymywano całymi latami bez możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym, nawet ze współwięźniami. Nic dziwnego, że w takiej izolacji odchodzili oni od zmysłów. Port Arthur przypomniał się światu w 1996 roku, kiedy szaleniec z Hobart, zastrzelił na terenie byłego obozu skazańców 35 turystów.
Wyspa latarni morskich
Wybrzeże Tasmanii zachwyca pięknymi plażami i wysokimi klifami. Latarnie morskie, których jest kilka setek, to wspaniałe dzieła architektury i techniki. Dzisiaj świecą światłem elektrycznym. Nie ma już zamieszkujących obok nich latarników. Światła zapalają automaty. Latarnie to także kawał dziejów Tasmanii. Umożliwiały bezpieczną żeglugę po wzburzonych wodach Cieśniny Bass Morza Tasmana i Oceanu Południowego. Warto obejrzeć przynajmniej kilka najpiękniejszych latarni, jak te na Table Cape koło Wynyard czy w Davenport, która pilnuje bezpiecznego wejścia do przystani promów pasażerskich łączących Melbourne z Davenport.
Jak w baśni
Szukający spokoju turysta łatwo dostrzeże zalety Tasmanii. Dla młodych jest tu nudno. Wielu ucieka na kontynentalną Australię do Melbourne i Sydney. Tak uczyniła przed niewielu laty Mary Donaldson, agentka nieruchomości z Hobart, która w Sydney spotkała prawdziwego księcia. Był to książę Fryderyk, następca tronu Danii. Zakochał się w zwykłej dziewczynie z Tasmanii. Ta odwzajemniła uczucie. W ten sposób Mary została księżniczką i przyszłą królową Danii. Ot, historia jak z baśni o Kopciuszku. Tasmańczycy są bardzo dumni ze swojej księżniczki.
Polskie ślady
Tasmanię przemierzał wielki polski odkrywca i badacz Sir Paweł Edmund Strzelecki. Jego imieniem nazwano park narodowy i najwyższy szczyt wyspy Flinders. Po drugiej wojnie światowej żołnierze z polskich sił zbrojnych na zachodzie, w tym gen. Andersa, budowali elektrownie wodne w południowych rejonach wyspy. Informują o tym tablice pamiątkowe. Na Tasmanii żyje niewielka Polonia. Najwięcej Polaków mieszka w Hobart. Spotykają się tam w Domu Polskim wybudowanym na przedmieściach. Opiekę duchową sprawuje nad nimi polski ksiądz, obecnie ks. Stanisław Wrona.
Informacje dla turystów
Parki narodowe na Tasmanii są łatwo dostępne. Wiodą do nich dobre drogi. W punktach informacji turystycznej można wykupić wejściówkę. Podróżując samochodem najlepiej kupić jednorazowy pass na jeden samochód osobowy za 50 dolarów australijskich, który umożliwia wjazd do wszystkich parków przez trzy miesiące. Ceny hoteli i moteli nie są najniższe, ale rezerwując wcześniej można znaleźć przyzwoity pokój na dwie osoby za ok. 100 dolarów. Oczywiście, na Tasmanii w przystępnych cenach są pola namiotowe i miejsca do parkowania autokarawanów. Na wyspę można dolecieć samolotami kilku linii z Melbourne, Sydney i kilku innych miejsc Australii. Codziennie również płynie na wyspę prom z Melbourne.
BOGUSŁAW NOWAK